POGÓRZE PRZEMYSKIE. Wciąż trwa okupacja Nadleśnictwa Bircza przez ekoaktywistów z Inicjatywy Dzikie Karpaty. Leśnicy zwrócili się o pomoc do wojewody podkarpackiego, policji i samorządów, bo każdy dzień okupacji przynosi straty.
Dorota Mękarska
Okupacja lasu w Nadleśnictwie Bircza (Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Krośnie) rozpoczęła się 26 kwietnia br. Ekoaktywiści blokują wjazd do części oddziałów, walcząc o utworzenie Turnickiego Parku Narodowego i uniemożliwiając wywóz drewna. Jak informują leśnicy, Nadleśnictwo Bircza zostało zmuszone, ze względów bezpieczeństwa, do przerwania w okupowanych wydzieleniach prac leśnych.
Gospodarka potrzebuje drewna
– O pomoc w rozwiązaniu zaistniałej sytuacji zwróciliśmy się do wielu instytucji, w tym do wojewody podkarpackiego, policji i samorządów – poinformował Stanisław Rębisz, zastępca nadleśniczego Nadleśnictwa Bircza.
– Ze względu na blokadę lasu nie wykonujemy w kilku oddziałach wcześniej zaplanowanych i już rozpoczętych zabiegów hodowlanych. Spora ilość drewna, przygotowanego do zrywki na skład, znajduje się jeszcze w lesie. Dodatkowo na składach znajduje się przygotowane dla odbiorców drewno, którego wywóz jest obecnie zablokowany przez okupujących. Łączna masa surowca do sprzedaży, której nie możemy skierować na rynek, wynosi ponad 5 tys. m3. Jego szacunkowa wartość, łącznie z podatkiem VAT, sięga 1,5 mln zł. Według wyliczeń ekspertów wartość tego drewna po przetworzeniu wzrośnie do 18 mln zł.
Jak zauważają leśnicy „gospodarka, która rozpędza się po pandemii, potrzebuje tego drewna, a budżet potrzebuje wpływów z podatków od firm pozyskujących, zrywających, transportujących i przerabiających drewno. Wszyscy, w mniejszym lub większym stopniu odczujemy skutki okupacji lasu w Nadleśnictwie Bircza”.
foto: archiwum Nadleśnictwa Bircza
Oczekiwanie na męczeństwo
W ostatnich dniach ekoaktywiści próbowali podgrzać atmosferę, informując, że leśnicy użyją siły, by usunąć okupantów. Miało stać się przy próbie wydania drewna zalegającego na składzie. Władze Nadleśnictwa Bircza zdementowały tę informację wydając komunikat, w którym napisano, że leśnicy nie zmierzają, wbrew oczekiwaniom, do konfrontacji fizycznej z okupantami, gdyż posługują się siłą argumentów, a nie argumentami siły.
– Nadleśnictwo będzie dążyć do zabezpieczenia mienia Skarbu Państwa przy użyciu wszelkich dostępnych instrumentów prawnych. Będziemy nadal wykonywać swoją pracę, pomimo wszelkich przeciwności – poinformowano. – Nie takie problemy pokonywaliśmy w historii, poradzimy sobie i tym razem.
Zdaniem leśników, Inicjatywie Dzikie Karpaty potrzebny jest rozgłos, dlatego pożądana jest przez nich konfrontacja fizyczna, by mogli zrobić zdjęcia i filmiki, które roześlą po świecie.
– Nic z tego, proszę nie liczyć na możliwość wykonania „odpowiednich” fotografii. Leśnicy zajmują się gospodarką leśną – studzi oczekiwanie na „męczeństwo” Nadleśnictwo Bircza.
Między okupantami a leśnikami trwa natomiast zimna wojna. Nieznani sprawcy uciekają się do drobnych złośliwości, zmieniając informacje na tablicach informacyjno-ostrzegawczych Nadleśnictwa Bircza, czy zasłaniając je foliowymi workami.
Bez przełomu
Na pomoc ekoaktywistom ruszyli parlamentarzyści. 28 czerwca br. w Rzeszowie odbyło się posiedzenie Zespołu Parlamentarnego ds. Zielonego Ładu dla Polski, którego tematem były projektowane rezerwaty przyrody i niedoszły Turnicki Park Narodowy.
– Przyznaję, że miałam cichą nadzieję na przełom, ale nic takiego się nie wydarzyło – napisała posłanka Anita Sowińska (Nowa Lewica). – Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Rzeszowie jest bierna. Od 17 lat na tym terenie nie utworzono żadnego leśnego rezerwatu przyrody, pomimo tego, że to tutaj są najcenniejsze w Polsce starodrzewy, nasze wspólne dziedzictwo narodowe. Lasy Państwowe dążą do tego, aby z tego niezwykłego lasu zrobić las gospodarczy. Chcą postawić nas przed faktem dokonanym – zanim cokolwiek zmieni się w prawie, wytną wszystko co można wyciąć, „przerzedzą” drzewostan pozbawiąc lasy ich unikalnego charakteru i niszcząc chronione gatunki roślin i owadów. To się dzieje na ogromną skalę. Widzieliśmy to na własne oczy, potwierdzają to ludzie miejscowi, z którymi rozmawialiśmy, ale którzy boją się o tym mówić publicznie. Macki korporacji sięgają wszędzie – do gmin, do urzędów, do firm. Nie ma nad nimi kontroli. Nie ma kontroli również Ministerstwo Klimatu i Środowiska (co zresztą potwierdziły moje wcześniejsze interpelacje). Świadczy o tym choćby fakt, że PiS w kampanii wyborczej obiecywał nowe parki narodowe, obiecywał też Prezydent Duda. I co? Na razie nic, to jest państwo w państwie.
lub zaloguj się aby dodać komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz